Według zestawienia przygotowanego przez Zielone Mazowsze II linia warszawskiego metra kosztuje w przybliżeniu ok. 158 mln euro za kilometr, dla porównania w Monachium kilometr metra kosztuje ok. 36 mln euro. Piękna różnica, prawda? Większość o wiele bogatszych od Polski krajów buduje metro 3-4 razy taniej. Oczywiście inwestycja inwestycji nierówna, tu skała, tam błoto, tu takie problemy infrastrukturalne i administracyjne a tam inne, jednak przedstawiciel Zielonego Mazowsza mówi: „…Każda inwestycja jest inna, mnie jednak dziwi, że Warszawa jest taka droga. Nie mamy przecież najwyższych płac. Wykonawcy zaś opłaca się zatrudniać pracowników z zagranicy (…) Metro warszawskie będzie głębokie. Będzie szło pod Wisłą, to też podwyższa cenę. Jednak np. w Hamburgu tunel będzie wykopany pod kanałami, ale kilometr tunelu metra tam jest o wiele tańszy…”. Budujemy najdroższe drogi, najdroższe stadiony i najdroższe metro. Czy ktoś ma jeszcze wątpliwości odnośnie przyczyn takich kosztów inwestycji w Polsce i to przy systemie zamówień publicznych, w którym jedynym kryterium jest cena?
Kilka miesięcy temu Maciej Wąsik, radny PiS, tuż przed rozstrzygnięciem przetargu na wiaty przystankowe z miejscami reklamowymi napisał na karteczce i zdeponował nazwę firmy, która ma przetarg według jego podejrzeń wygrać. Nie mylił się, słynny przetarg na półtora tysiąca wiat przystankowych w Warszawie wygrało konsorcjum firm AMS (spółka Agory) i Stroer, potentaci na rynku reklamy zewnętrznej. W istocie wbrew temu czym się chwali miasto, nie jest to dla miasta jakiś superbiznes, przeciwnie, oto „zaprzyjaźnione medium” dostało od miasta za darmo 1,5 tysiąca darmowych miejsc reklamowych w najlepszych punktach miasta, o czym zresztą jakiś czas temu pisaliśmy.
Za kadencji Hanny Gronkiewicz Waltz w warszawskiej administracji zatrudniono, jak twierdzi Fakt, ponad dwa tysiące urzędników (warszawska administracja kosztuje każdego warszawiaka ok. 450pln rocznie). Dla uproszczenia załóżmy, że jest ich 2 tysiące. Załóżmy, że razem z miejscem pracy kosztują nas 5 tysięcy miesięcznie od sztuki. To 120 milionów rocznie. Czyli mniej więcej tyle ile brakuje do tego, żeby darmową komunikację miejską zrobić od jutra. Warszawa radziła sobie również wtedy kiedy ich nie było, ale są bez wątpienia bardzo potrzebni, szczególnie, że razem z rodzinami stanowią karną armię gotową wesprzeć głosami w wyborach i referendach swoich dobrodziejów.
Te trzy przykłady (a przecież to nie wszystkie) pokazują dobitnie zarówno mechanizm działania platformerskiej władzy w całym kraju, jak i traktowanie Warszawy jako dojnej krowy w szczególności. Oczywiście nauczona referendalnym doświadczeniem, Hanna Gronkiewicz Waltz, dwoi się i troi otwierając inwestycje, z którymi czekała na przedwyborczy okres oraz te wszystkie pozorowane ścieżki rowerowe, które powstały przez namalowanie białej linii na chodniku, która zniknie tuż po wyborach.
Czy stać nas dłużej na utrzymywanie tego otłuszczonego pasożyta? Moim zdaniem nie stać, a co na ten temat sądzi reszta Warszawiaków, okaże się niebawem.
infografika: zm.org.pl