Czy można się modlić za pijaka, aferzystę, chciwca, rozpustnika i prostaka? Czy można się modlić za człowieka poniżającego publicznie podwładnych, lżącego ich najbardziej wulgarnymi słowami?
Oczywiście, że można.
Ale na pewno nie ma takiego obowiązku.
Po tekście „Nie będę się modlił za Jaruzelskiego”
http://blogpublika.com/2014/05/26/ks-jacek-bo-generale-nie-znasz-godziny-z-pietnem-kaina-krwia-swego-brata/
posypały się na mnie gromy. Miotali je zatroskani stanem mojej duszy pobożni katolicy udowadniając, że chrześcijanin ma OBOWIĄZEK modlić się za swoich nieprzyjaciół i prześladowców (Mt. 5,44).
Gorliwców powołujących się na Kazanie na górze zapytam, czy rzeczywiście, gdy dostaną w ciemnym zaułku w buzię, nadstawiają drugi policzek? Czy wyłupili sobie oko, jeśli zdarzyło im się pożądliwie spojrzeć na kobietę? Czy obcięli sobie rękę, jeśli zdarzyło się im przyjąć, albo dać łapówkę? Czy słyszeli o hiperboli, środku stylistycznym szczególnie często stosowanym w Piśmie Świętym? Czy nie zastanawia ich, że Jezus na krzyżu modli się o przebaczenie dla tych, którzy „nie wiedzą, co czynią”, a nie modli się za Piłata ani Heroda?
Traktowanie modlitwy za wrogów i prześladowców jako OBOWIĄZKU, prowadzi do prześmiesznych konsekwencji, bo powodowałoby, że im większa kanalia, tym jest w lepszej sytuacji wobec Boga. Im więcej ludzi ktoś skrzywdził, tym więcej osób MUSI się za niego modlić. Przecież to idiotyzm. W takim razie nie miałyby sensu różne akty miłosierdzia mające na celu zaskarbienie sobie modlitewnej wdzięczności ludzi nimi obdarzonych. W dawniejszych czasach osoby majętne dawały jałmużnę, fundowały kościoły, szpitale, czy stypendia właśnie po to, aby się za nie modlono, gdy umrą.. Nawet bardzo grzeszny człowiek ma dzięki temu motywacje do „pozyskiwania sobie przyjaciół, choćby niegodziwą mamoną”. Życzliwy, sympatyczny, mający za życia wielu przyjaciół człowiek nie bardzo grzeszny, ale potrzebujący pomocy modlitewnej, miałby mniej tej pomocy, niż łajdak i krzywdziciel.
Największa liczba ludzi na świecie MIAŁABY OBOWIĄZEK modlić się za Stalina, Hitlera i Kim-Ir-Sena.
To jeden z głupich, a przez to szkodliwych pobożnych stereotypów. Szkodliwych dlatego, że wielu ludzi usiłuje przyjąć taką postawę, a jeśli im się nie udaje, uważają się za winnych. Notabene błąd ten jest związany także z niewłaściwym rozumieniem słów o przebaczeniu „z serca”. Serce w języku biblijnym jest siedliskiem woli, w naszym – uczuć. Człowiek się napina, żeby nie czuć niechęci do swojego krzywdziciela, a to przecież niemożliwe i nieludzkie. Chodzi o wolę, postanowienie nieodpłacania złem za zło.
Dla jasności: nie oceniam biskupa Jana–Andrzeja z perspektywy bezgrzesznego świątka. Ale w tym przypadku nie chodzi o grzeszki, czy nawet poważniejsze grzechy popełniane ze słabości, ale o notoryczne trwanie w nich, a nawet lubowanie się nimi. Najgorsze chyba nie jest pijaństwo, ani chciwość, ale pogarda dla ludzi, pomiatanie nimi. Z wiersza ułożonego przez oazowiczów, po wizycie biskupa Purchawki w jednej z parafii, zapamiętałem: „Pasterzowanie mu nie zbrzydło, bowiem traktuje nas jak bydło”. Niektórzy uważają za okoliczność łagodzącą jego rzekomy patriotyzm. Nie widzę możliwości, aby człowiek na którego nie trzeba szukać ,,haków”, bo są ogólnie dostępne, nie współpracował z komunistycznymi i postkomunistycznymi służbami. Jest nieprawdopodobne, żeby antykościelne media nie upubliczniały jego występków (co się praktycznie nie zdarzało, oprócz 1-2 artykułów), gdyby nie cieszył się medialną ochroną. Wielki patriota, który jest kumplem m.in. Oleksego. Wolne żarty! Dobrze jest mieć licencjonowanych patriotów, których się trzyma na smyczy. Przypomnijmy sobie np. porównywanego z ks.Popiełuszką, niesłychanie bojowego ks.Jankowskiego, który okazał się agentem bezpieki.
Granicą uzasadnionej i naturalnej niechęci jest życzenie komukolwiek potępienia. Wszyscy jesteśmy grzesznikami i jeśli zostaniemy zbawieni, to TYLKO z miłosierdzia Bożego. Mając więc nadzieję na miłosierdzie wobec siebie, nie mogę go odmawiać nikomu innemu. Szczególnie, że wtedy sam bym się go pozbawiał.
Z drugiej strony znam wystarczająco wielu ludzi, o których zbawienie mam obowiązek się troszczyć, żebym sobie jeszcze zaprzątał głowę facetem, który sam się o nie troszczy. W opublikowanym oświadczeniu biskupa Jana-Andrzeja jest dosyć bombastyczne stwierdzenie o przyjmowaniu krzyża i woli Bożej. Krzyż to cierpienie niezawinione, przyjmowane z miłości do Boga. Występy i występki biskupa Purchawki popełniane nieprzerwanie od czasu jego przyjazdu do Polski do rozwinięcia się choroby, nie świadczą, żeby kierowała nim miłość do kogolwiek, oprócz własnego nadętego ego, swoich przyjemności i luksusu. W oświadczeniu nie ma słowa o przyjmowaniu cierpienia jako pokuty, nie ma nawet zdawkowych przeprosin,.
Dlatego nie zamierzam się modlić za Jana-Andrzeja Purchawkę. Modlę się za swoich bliskich, przyjaciół, znajomych. Czasami modlę się za jakiegoś zmarłego łobuza, jeśli zrobi mi się go żal. Aktualnie biskupa Purchawki nie żal mi zupełnie. Nie każde cierpienie uszlachetnia i zbliża do Boga. a tylko takie, które człowiek przyjmuje z miłości do Chrystusa, lub jako sprawiedliwą karę za grzechy. Cierpienia czyśćca są wg. św.Jana od Krzyża gorsze od najdotkliwszego cierpienia na ziemi. Jeżeli więc ktoś dobrze życzy Purchawce, powinien się modlić, żeby cierpiał i żeby potrafił to cierpienie przyjąć jako pokutę.
Mamy też prawo modlić się o sprawiedliwą karę i wbrew pozorom jest to modlitwa o dobro dla drania. Św.Paweł oświadcza, że Aleksandrowi, który uczynił mu wiele zła, odda Pan według jego uczynków. Cóż to jest innego, jak nie modlitwa o sprawiedliwą karę?
Zmieniłem personalia biskupa nie z tchórzostwa czy małoduszności. Każdy, kto cokolwiek o nim słyszał, skojarzy o kogo chodzi, a kto nie słyszał, lepiej niech nie wie. A biskupowi “Janowi–Andrzejowi” tego tekstu i tak nikt nie dałby do przeczytania, bo jest niemożliwe, żeby w jego otoczeniu przetrwał ktokolwiek, komu leży na sercu jego zbawienie. Sześć lat upodlenia mogli wytrzymać tylko pochlebcy i karierowicze.
A dlaczego nazwałem go Purchawką? Bo nadęty, pusty w środku i szkodliwy, a w młodości, podobno całkiem niezły.
Polecam poniższy tekst. Może się wydawać, że przeczy on mojemu, a w rzeczywistości jest jego uzupełnieniem.
janbuczynski.wordpress.com/2014/11/06/pasterz-i-czarna-owca-czyli-o-milosci-wyszynskiego-do-bieruta/
Zaczynam mieć potrzebę pomodlenia się za Purchawkę, ale NIE Z OBOWIĄZKU
@Jan Milek .Całkowicie się zgadzam. Modlitwa za wrogów, prześladowców i drani jest szczytem chrześcijaństwa. Ja pisałem tylko o tym, że nie jest to obowiązek.
Z tym „obowiązkiem” jest jeszcze 1 problem, o którym tylko wspomniałem: człowiek, a szczególnie hierarcha, może uważać, że i tak ludzie będą mieli obowiązek się za niego modlić i że daje mu to swoisty immunitet przed Bogiem. W związku z czym nie widzi potrzeby ani nawrócenia, ani pozyskiwania sobie ludzi, którzy by szczerze się za niego modlili
@Tomasz Wasek. Baaardzo prosto. To proszę mi napisać konkretnie, jak ma się wyrażać „prosta” miłość do bpa Purchawki. Chesterton: to every complicated question, there is always an answer: simple, straightforward, and… wrong