Dzięki ukraińskim znajomym wpadł nam w ręce tekst ukraińskiej dramatopisarki Natalii Worożbyt o wojnie na Ukrainie i jej postrzeganiu przez „syty Zachód”. Tekst naznaczony bólem i rozczarowaniem, ale jednocześnie pełen siły i uporu. Poniżej obszerne fragmenty:
Opowiem, jak pojechałam w tym miesiącu do Hamburga. Były to występy gościnne kijowskiego Akademickiego Teatru im. Iwana Franki z przedstawieniem na podstawie naszej sztuki dokumentalnejDzienniki Majdanu. Tego samego Majdanu, na którym miliony ludzi zeszłej zimy broniły swojego wyboru, swojej wolności. A myśmy chodzili z dyktafonami i nagrywali, by potem wybrzmiało to ze sceny. W efekcie wybrzmiało to ze sceny Londynu, Moskwy, Warszawy, Gdańska, Nowego Jorku, Kijowa, Berlina, a w lutym właśnie w Hamburgu. Przyjęte zostało dobrze, życzliwie, jak na ogół Europejczycy przyjmują cudze nieszczęście. Po przedstawieniu odbyła się dyskusja, na której uprzejmość trochę się skończyła. Po raz kolejny zrozumiałam, że o sytuacji na mojej Ukrainie prawie nikt niczego nie wie. I nie jest to zarzut, bo ja też prawie niczego nie wiem o wojnach i protestach w innych krajach. Dlatego też nigdy nie zadam bezapelacyjnych pytań-stwierdzeń Syryjczykowi czy Palestyńczykowi. Bo nawet jeśli przeczytam wszystkie wiadomości z ubiegłych lat na ten temat, to i tak nie będę wiedziała wszystkiego.
Jednak „cywilizowana” Europa nie wykazuje się podobną wrażliwością…
Mój gniew wywołało pytanie o nacjonalizm na Ukrainie, które zadano mi tak, jakby już znano odpowiedź. Zabrzmiało to jak oskarżenie, prawie jak stwierdzenie faktu. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, pogubiłam się. Powiedziałam tylko, że zachodnia prasa się myli, a my jesteśmy tu, by opowiedzieć prawdę. Potem się męczyłam i myślałam, jak trzeba było odpowiedzieć, wybierałam warianty… Znacie to uczucie.
Przypomniałam sobie, jak staliśmy na Majdanie z hasłami o wstąpieniu do Unii Europejskiej. Jak ludzie marzli, cierpieli, potem ginęli za te hasła. Czy nie sądzi pan, kontynuowałam wewnętrzną dyskusję z Niemcem, że chęć wstąpienia do europejskiej wielonarodowościowej wspólnoty przeczy takiemu pojęciu jak nacjonalizm? Mówi pan, że śpiewaliśmy hymn, wkładaliśmy wyszywanki [tradycyjne ukraińskie haftowane koszule – przyp. tłum.] i krzyczeliśmy „Chwała Ukrainie”, i to niby ma być przejaw nacjonalizmu. To proszę sobie teraz wyobrazić, że wasz kraj próbuje pozbyć się korupcyjnego reżimu, a sąsiednie silne państwo, któremu na rękę jest ten korupcyjny reżim, bo pozwala kontrolować wasz kraj, a więc to państwo oznajmia, że taki kraj jak wasz nie istnieje. Że to jest mit, że ten kraj to jedynie część wielkiego sąsiedniego państwa. Że nie ma waszego języka, że jest to tylko „narzecze”. Nie ma pan ochoty udowodnić, że tamci się mylą? Że wasz kraj jest samowystarczalny, a Ukraińcy świadomi. Wyciągnąć flagi, włożyć narodowe ubrania, zaśpiewać hymn państwowy na dowód swego istnienia. Nie ma pan ochoty? Nie wierzę. Zwłaszcza jeśli stanowi to zagrożenie dla waszej integralności i waszej przyszłości.
Już dwa lata udowadniamy światu, że istniejemy i że nie jesteśmy nacjonalistami. Każdy z nas, który przekracza granicę, automatycznie staje się adwokatem Ukrainy. To jakaś taka tępota. Tak samo jak pytanie o wojnę domową na Ukrainie. Mamy wojnę, ale nie jest ona domowa, a z sąsiednim państwem. Chcę, by to cały świat zrozumiał. I dlatego będę pisała artykuły wszędzie, gdzie się da. Bo nie do zniesienia są dla mnie takie pytania, nie do zniesienia jest taka nieufność.
Cynizm…
Na premierze, nie powiem, w jakim mieście, Dzienniki Majdanu zabrzmiały w rękach miejscowego reżysera jak etnograficzne badanie dzikich plemion… Jakieś tam dzikie plemiona na jakimś dalekim Majdanie (a nie w sąsiednim kraju) umierają za jakieś archaiczne rzeczy w rodzaju wolności. A my tu wszyscy jesteśmy dorośli i cyniczni, i wiemy, że jest polityka, jest geopolityka, jest biznes. Pozbądźcie się złudzeń, dzicy Ukraińcy, mówi nam reżyser z europejskiego miasta. A ja mam ochotę powiedzieć, że to on jest dziki, skoro zapomniał o najważniejszych ludzkich wartościach. Jeszcze jakieś dwadzieścia, trzydzieści lat temu w jego kraju odbywały się podobne procesy, jeszcze żyją ludzie – uczestnicy i bohaterowie tych wydarzeń, ale zdaje się, dziś już wszystko zapomniano. Broń Boże, byśmy i my zapomnieli.
Kiedy piszę to przesłanie w nieznane światy, na Ukrainie obchodzona jest właśnie rocznica krwawych wydarzeń na Majdanie, gdy w ciągu kilku dni, od 18 do 20 lutego, zginęło ponad stu Ukraińców w centrum Kijowa, w XXI wieku, na placu Majdan Niezależności, gdzie w młodości chodziłam na randki, gdzie kupowałam mojej córeczce baloniki. Ten rok zmienił wszystko. Teraz giną tysiące moich współobywateli na wschodzie Ukrainy NIE na wojnie domowej. Czy mogłam sobie wyobrazić coś takiego? Możecie sobie coś takiego wyobrazić w swoim mieście, w swoim kraju? A samych siebie możecie sobie wyobrazić w takiej sytuacji? Co wiemy o sobie? Co wiedziałam o sobie do wtedy?
Że jestem: Kobietą prawie czterdziestoletnią. Mam córkę i nie mam męża. Piszę teksty
…
Źródło: teatr-pismo.pl