Nie jest dla nikogo w Rybniku tajemnicą, że piłka nożna w tym mieście nie jest oczkiem w głowie rządzących miastem. Na ten temat sporo już napisano. ROW Rybnik musi wiec walczyć o przetrwanie na centralnym szczeblu rozgrywek, jakim jest druga liga piłkarska.
Byłoby nieprawdą jednak, gdyby napisać, że klub finansowo nie jest w stanie rozgrywać meczy na tym poziomie rozgrywek. Środki na dokończenie obecnego sezonu były wystarczające, o czym zimą mówił nowy prezes klubu Frystacki. Z konieczności wprowadzono oszczędności finansowe, co spowodowało obniżenie poziomu przygotowań drużyny. Punkty zgromadzone jesienią pozwoliły patrzeć w miarę optymistycznie, co do kwestii utrzymania zespołu w drugiej lidze. Tymczasem zespół stosunkowo prędko roztrwonił przewagę punktową i znalazł się w sytuacji, gdzie przyszło realnie walczyć o ligowy byt.
Piątkowa porażka przed własną publicznością z Błękitnymi Stargard, stała się mimowolnie pretekstem do tego, by bliżej przyjrzeć się drużynie oraz trenerowi Brehmerowi.
Postawiono przed nim niezbyt wygórowane zadanie, które miało polegać na utrzymaniu zespołu w drugiej lidze. Otrzymał on także wsparcie kibiców, rozumiejących sytuację w jakiej znalazł się klub. Ostatecznie na skutek korzystnego splotu zdarzeń pozasportowych, rybnicka drużyna na dwie kolejki przed końcem rozgrywek utrzymała się w II Lidze. Nie zdołała jednak tego dokonać postawą sportową oraz umiejętnościami prezentowanymi na murawie. Wiosną rybniczanie byli jedną z najsłabszych drużyn.
Cóż więc się takiego stało, że drużyna do której doszło zimą trzech zawodników – Broniewicz, Musiolik, Reinhard – grała zdecydowanie gorzej niż jesienią ?
Chciałoby się napisać, że piłkarze źle przepracowali przerwę zimową. Może i tak było. Tym niemniej przyczyn słabej gry należy upatrywać w osobie samego trenera. Daleki jestem od zwalania całej winy na niego, bo przyszło mu pracować w takich, a nie innych warunkach. Nie da się jednak usprawiedliwić tego, że zespół, który w dobrym stylu wygrał jesienią ze Stalą Mielec, która właśnie co uzyskała awans do pierwszej ligi, wiosną nie rozegrał ani jednego spotkania na przyzwoitym poziomie. To co jest najbardziej niepokojące, to to, że drużyna jest kompletnie rozbita, a poszczególne formacje funkcjonują tylko na papierze w protokole meczowym.
Frustrację zawodników łatwo można dostrzec na boisku. Spowodowane to jest roszadami nie tylko w składzie, ale i na poszczególnych pozycjach. Z kolei zawodnicy pierwszoplanowi, tacy jak łonka czy Nowak mecze rozpoczynają na ławce rezerwowych. Kapitan drużyny Grolik, jest od dłuższego czasu niedysponowany, a mimo to wychodzi w pierwszym składzie. Doszło nawet do tego, że dwukrotnie Brehmer zmieniał go już w pierwszej części meczu.
Nie dziwi więc irytacja kibiców, którzy zachodzą w głowę, co też trener „ma na myśli”. Obojętnie jak potoczą się dalsze losy rybnickiej drużyny, trener Dietmar Brehmer powinien jak najszybciej opuścić Rybnik dla dobra nas wszystkich.
Miała być drużyna skrojona na możliwości klubu. Mamy za to zespół stanowiący zlepek piłkarzy biegających po boisku bez jakiejkolwiek myśli taktycznej. Nie tego oczekiwaliśmy po roku pracy Brehmera.
ROW Rybnik – Błękitni Stargard 0:4 (0:4)
Bramki: Jakub Okuszko 13., 26., Wojciech Fadecki 17., 38.
ROW : Daniel Kajzer – Jan Janik, Marcin Grolik (35. Jacek Broniewicz), Marek Krotofil, Dawid Gojny – Paweł Mandrysz, Bartosz Slisz (35. Gabriel Nowak), Szymon Jary (46. Michał Płonka), Mariusz Muszalik, Sebastian Musiolik (80. Radosław Dzierbicki) – Marek Gładkowski.
Błękitni: Przemysław Wróbel – Franciszek Siwek, Arkadiusz Jasitczak, Tomasz Pustelnik, Ariel Wawszczyk – Maciej Więcek, Bartosz Flis, Patryk Baranowski, Michał Magnuski (76. Maciej Kazimierowicz), Wojciech Fadecki (85. Bartłomiej Zdunek) – Jakub Okuszko (61. Patryk Bednarski).
żółte kartki: Nowak, Gojny, Gładkowski.
sędziował: Sebastian Załęski (Ostrołęka).